Mechanizmy uzależnienia, czyli między iluzją, uczuciami i rozdwojeniem Ja
Dlaczego postępowanie alkoholika jest o 180 stopni odwrotne od postępowania zdroworozsądkowego człowieka?
Pół biedy kiedy takie obserwacje poczyni postronny, niezaangażowany emocjonalnie obserwator. Dla bliskich alkoholika, jego picie i związane z piciem funkcjonowanie jest źródłem traumatycznej udręki. Ba, nawet niektórzy terapeuci uzależnień, mimo znajomości zagadnienia, w chwili zwątpienia, zmęczenia kolejną „porażką terapeutyczną” są skłonni przyznać, że „ja jednak tych alkoholików nie rozumiem”.
Alkoholik –taki sam jak my, a jednak trochę inny.
Za opisanym tu funkcjonowaniem człowieka uzależnionego ( nie tylko alkoholika, bo także narkomana, hazardzisty, pracoholika, tkwią wypracowane przez lata picia mechanizmy funkcjonowania.
Prościej mówiąc pod wpływem picia zmienia się u alkoholika sposób myślenia na temat swojego picia oraz otaczającego świata, sposób radzenia sobie z emocjami i uczuciami, oraz sposób postrzegania siebie-swojego ja. W fachowej literaturze i jezykiem terapii uzależnień mówi się o systemie ( vel mechanizmie) iluzji i zaprzeczeń, mechanizmie nałogowego uczuć, oraz mechanizmie rozproszonego bądź rozdwojonego ja. Są to typowe mechanizmy uzależnienia.
Nazwy te brzmią strasznie „technicznie” i w pierwszej chwili ma się wrażenie, że do mózgu alkoholika, ktoś złośliwy wprowadził coś na kształt wirusa komputerowego, albo jakiegoś czipa.
Pacjenci, których nieopatrzni terapeuci uzależnień, zamiast informować o tychże mechanizmach prostym zrozumiałym językiem, częstują fachowym slangiem – wychodzą z psychoedukacji a nawet z całej terapii uzależnień w przekonaniu, że ktoś im włożył do głowy coś niebezpiecznego.
Mechanizm iluzji i zaprzeczeń. Czyli: dlaczego ten człowiek pije alkohol, mimo że picie niejednokrotnie zaprowadziło go na skraj przepaści?. Pije, mimo że picie przynosi mu nieustannie szkody?
Zacznijmy może od najbardziej „popularnego” najbardziej manifestującego się w funkcjonowaniu alkoholika mechanizmu uzależnienia. Stosunkowo tez najlepiej przez naukę zbadanego i opisanego( chociaż wydaje mi się, że jeszcze i tutaj psychologia ma na tym polu wiele do odkrycia i do zrobienia.
Co to jest mechanizm iluzji i zaprzeczeń w uzależnieniu?
Jest to ni mniej, ni więcej tylko sposób w jaki alkoholik myśli o swoim piciu, o otaczających go ludziach, o ponoszonych przez picie konsekwencjach. W założeniu służy on…obronie picia i psychicznego komfortu picia. Stąd mechanizm iluzji i zaprzeczeń prowadzi alkoholika w kompletnie odwrotna stronę niż droga zdrowienia-prowadzi go ku piciu i zatraceniu, każąc mu wierzyć, że jego picie nie ma nic wspólnego z chorobą.
Każdy z nas zna słowo iluzja? Pojęcie to jest kluczowe dla zrozumienia tego mechanizmu. Iluzja to coś, co do złudzenia przypomina prawdę, chociaż w rzeczywistości prawdą nie jest. Iluzja charakteryzuje się tym, ze o ile dla osób postronnych oddzielenie prawdy od złudzenia jest stosunkowo łatwe, dla osoby, „tkwiącej w iluzji, jest to, bez pomocy osób z zewnątrz( psychologów, terapeutów uzależnień, doświadczonych trzeźwych alkoholików z długim stażem abstynencji i latami pracy nad sobą) bardzo trudne.
Często nawet najbardziej wykwalifikowana i na najwyższym poziomie pomoc nie daje oczekiwanego rezultatu ponieważ mechanizmy uzależnienia są tak mocno utrwalone w psychice.
Krótko mówiąc dramatem alkoholika ( ale też najbliższych mu osób) jest to, ze alkoholik jest święcie przekonany, że jego picie jest jak najbardziej normalne. Nie ma nic wspólnego z patologią, albo, że jeżeli nawet alkoholik jest gotów dostrzec jakiś problem z piciem alkoholu, to ten problem tkwi na zewnątrz. Na zewnątrz czyli w niesprzyjających okolicznościach, w braku pracy ( albo nadmiarze pracy), w samotności, albo złym związku, w problemach finansowych, prawnych, zdrowotnych itp.
Alkoholik nie tyle nie chce, co nie potrafi dostrzec, że jego problemy są…wynikiem picia, a nie jego przyczyną. Alkoholik skarży się na bezrobocie, ale odsuwa w niepamięć takie fakty, że np. już kilkakrotnie zwolniono go z pracy za picie. Skarży się na samotność nie próbując dostrzec, ze być może kobieta ( lub mężczyzna) unikają go( ją) właśnie ze względu na jego ( jej picie). Użala się nad nieudanym związkiem nie widząc, że pijąc alkohol nie jest w stanie stworzyć zdrowych, satysfakcjonujących, opartych na uczciwości, prawdzie, radości i szczęściu związku etc.
Stąd wielu terapeutów uzależnień a także trzeźwiejących alkoholików twierdzi, że alkoholik zaczyna swój proces zdrowienia jeżeli szczerze i z przekonaniem potrafi zmienić swoje myślenie i przestawić składnię krótkiego i prostego zdania z „Piję, bo mam problemy”, na „Mam problemy bo piję”. Proste? Czasami tak, znacznie częściej nie.
Zalążki mechanizmu iluzji i zaprzeczeń, niczym komórki rakowe tkwią w psychice także zupełnie poprawnie funkcjonującego i zdrowego emocjonalnie człowieka.
Z ręką na sercu, każdy uczciwie przyzna, że o wiele bardziej komfortowe jest obwinienie o swój zly los, swoje niepowodzenia, porażki, konsekwencje nietrafnych wyborów postronnych okoliczności, „pecha”, innych ludzi, niż wziąć odpowedzialność na siebie.
Zawsze kiedy o tym myślę, to w skali makro przychodzi mi pamiętny mecz rozegrany przez polska reprezentację w piłce nożne na Mistrzostwach Świata 1974 r. w Niemczech z gospodarzami turnieju.Do dzisiaj komentatorzy, historycy sportu, zawodnicy i kibice przyczynę porażki widzą w fatalnych ( istotnie) warunkach w jakich spotkanie było rozegrane.
Spróbujmy sobie jednak wyobrazić sytuację, kiedy ten mecz wygraliby Polacy. Wtedy i dzisiaj mówiono by tylko o wiekopomnym zwycięstwie polskiej reprezentacji mimo fatalnych warunków. Być może to właśnie Niemcy wspominaliby to spotkanie jako niesprawiedliwe, a warunki wypaczające sportową rywalizację. Polacy zaś kwitowaliby takie wspomnienia pobłzażliwym uśmiechem i z niekłamanym poczuciem wyższości argumentowaliby, że „warunki były jednakowe dla wszystkich”.
Wracajac jednak na nasze poletko-tak jak napisałem wyżej „ ziarna” systemu iluzji i zaprzeczeń tkwia w psychice każdego człowieka. Natomiast u alkoholika niczym wspomniane tu też komórki rakowe osiągają ogromne rozmiary, kompletnie zaciemniając choremu prawdziwy obraz rzeczywistości i w konsekwencji prowadząc go ku samozniszczeniu.
Dlaczego każde, najmniejsze nawet wahanie emocji kończy się dla alkoholika ucieczką w picie? Dlaczego alkoholik wpada w skrajności raz demonstrując wielkościowe zachowania, by czasami nawet jeszcze tego samego dnia, jego poczucie wartości obniżyło się nawet „poniżej zera”?
Pora przejść do drugiego mechanizmu uzależnienia, mechanizmu nałogowego regulowania uczuć.
Alkoholik nieświadomie wypracowuje go latami. Zaczyna się od pierwszych doświadczeń z alkoholem. Te „ najpierwsze” bywają co prawda dosyć przykre, ale kiedy człowiek „otrzaska” się z alkoholem konstatuje, że alkohol poprawia mu psychiczne funkcjonowanie-likwiduje, lub zmniejsza lęki, napięcie, daje rozluźnienie, wesołość, radość etc.
Na początku picia korzyści emocjonalne zazwyczaj przeważają nad nieprzyjemnymi doświadczeniami somatycznymi ( „kac” etc.). Co najwyżej zespól „dnia wczorajszego” jest „wrzucony w koszty” dobrej zabawy, udanego podrywu, chwil uniesienie itp. Itd.
Im dłużej człowiek funkcjonuje w taki sposób, nieświadomie uczy ssie, ze alkohol poprawia samopoczucie. Tylko, że dobre samopoczucie może być rozumiane dwojako:
Wtedy kiedy człowiek ( kolokwialnie mówiąc) czuje się dobrze a po wypiciu jeszcze lepiej.
I wtedy kiedy jesteśmy w fatalnym nastroju. Wtedy ulga w cierpieniu, smutku, samotności, bólu ( fizycznym i psychicznym) jest też postrzegana jako przyjemne, poprawiające samopoczucie nastroje.
Nie da się bez końca pić bezkarnie mając z picia tylko i wyłącznie emocjonalne korzyści. Nieuchronnie przyjdą też straty, a przecież trudno dobrze się czuć, być szczęśliwym, kiedy ponosi się porażki, obserwuje łzy, żony, męża, dzieci, kiedy kolejny raz połamało się własne zasady.
Alkoholikowi jednak coraz trudniej znaleźć wtedy konstruktywna drogę poradzenia sobie z tymi uczuciami. Najprostszą, „sprawdzoną”, przynoszącą choćby krótkotrwałą ulgę, ucieczkę w zapomnienie jest „uderzenie w gaz”.
To dlatego alkoholik pije, po kolejnym rozstaniu z ukochaną, kolejnym zwolnieniu z pracy, kolejnej utracie prawa jazdy. Nawet jeżeli nie do końca „ spacyfikowany” iluzjami i zaprzeczeniami umysł podpowiada mu, ze to przez picie, on nie potrafi znaleźć innej drogi radzenia sobie z cierpieniem.
Oczywiście- cierpienie emocjonalne prowadzące do picia to jedno. Trudno jest jednak pić, nie dorabiając do picia pewnej ideologii. I tu kłania nam się nasz wcześniejszy znajomy- system iluzji i zaprzeczeń.
Jest nas wielu, czyli mechanizm dezintegracji JA
Alkoholik popada w skrajności także gdy chodzi o postrzeganie siebie. Człowiek nieuzależniony, ma w miarę jednolity, spójny obraz własnej osoby, co nie znaczy, że zawsze adekwatny do rzeczywistości( wszak uzależnienie nie jest jedynym na tym świecie psychologicznym problemem człowieka).
Alkoholik miota się między postrzeganiem siebie raz jako mocarza, innym razem wpada w drugą skrajność a jego poczucie własnej wartości pod wpływem ponoszonych wskutek picia konsekwencji spada do zera.
Dzieje się tak dlatego, ze alkohol przynosi rożne doświadczenia. Pod wpływem alkoholu człowiek doświadcza poczucia mocy, wszystko wydaje się łatwe, problemy rozwiązywalne na zamówienie itp. Po wytrzeźwieniu rzeczywistość skrzeczy.
Trudno tez zbudować jasny, spójny obraz własnej osoby kiedy np. na trzeźwo jestem kulturalnym, dobrze wychowanym , uczynnym człowiekiem a kiedy jestem pijany ludzie wolą schodzić mi z drogi.
Ten niespójny obraz siebie, to miotanie się od ściany do ściany nosi w literaturze fachowej nazwę mechanizmu rozproszonego Ja. Nazywany jest też czasami ( dużo bardziej przystępna nazwa) mechanizmem dumy i kontroli.
Dlaczego akurat tak? Często mylnie uważa się, że za podejmowanymi przez alkoholika próbami kontrolowania picia, za odrzucaniem wszelkiej pomocy z zewnątrz stoi mechanizm iluzji i zaprzeczeń. Oczywiście tak. Zapomina się jednak, że próba pokazania sobie i całemu światu, że jednak jestem w stanie zapanować nad alkoholem, że „sam sobie poradzę”, że „ nie będę zebrał o pomoc” jest jedyną dostępną, rozpaczliwą próbą ratowania przez alkoholika poczucia własnej wartości.
A jak nałogowe mechanizmy uzależnienia przybierają oblicze u alkoholika, który przestał pić?
Oczywiście nie znikają. Nie wyparowują wraz z alkoholem z krwi. Alkoholik, który przerywa picie, nawet podejmuje i kończy terapię wciąż może żyć w iluzji, że tak naprawdę alkoholikiem nie jest. Nawet jeżeli podczas terapii człowiek uzależniony uznał, ze ma problem, to z czasem, zwłaszcza jeżeli po leczeniu podstawowym przerwie lub nie podejmie dalszej pracy nad sobą, system samooszukiwania siebie. Oglądania swojego problemu, swojego picia, w taki sposób w jaki alkoholik chce go widzieć wróci. Będzie się nasilał. Zaowocuje kolejną wpadką.
Ludzie znający alkoholików narzekają, ze ci, mimo iż już nie piją kiepsko radzą sobie z przeżywaniem, wyrażaniem i kontrolowaniem emocji. Bywają drażliwi, wybuchowi, popadają w stany niezrozumiałej euforii, by w chwilę potem popaść w smutek…
Albo…albo jest tez tak, że alkoholik nie zazna umiaru w tym co robi. Tak jak kiedyś pił do upadłego, tak teraz będzie do upadłego pracował, połknie bakcyla sportów ekstremalnych i wytrzymałościowych Pisaliśmy już o tym w innych artykułach o substytutach uzależnienia). Niespokojny duch, a raczej potrzeba silnych doznań wynikająca z nałogowego regulowania emocji (który też jest jednym z mechanizmów uzależnienia) będzie go zmuszała do nieustannej zmiany- miejsc pracy, partnerek życiowych, miast w których mieszka itp., itd. Bo alkoholik nie może się nudzić, monotonia, rutyna tak charakterystyczna dla codziennego życia, dla niego bywa zabójcza.
I wreszcie: odstawienie alkoholu wcale nie musi zaowocować u alkoholika zwiększonym poczuciem własnej wartości. Będzie je wtedy kompensował nadaktywnością w grupach samopomocowych, wielkościowymi zrachowaniami, przybieraniem pozy mentora, nauczyciela i guru.
Tak naprawdę jeżeli nie uporządkuje swojego życia, nie rozliczy się ze swoja przyszłością. Pod wpływem psychoterapii nie zbuduje realistycznego obrazu siebie, mechanizm rozproszonego Ja będzie mu odbierał sporą część radości życia i komfortu egzystencji.
Brzmi to wszystko dość pesymistycznie, ale z żadnej poważnej choroby nie wychodzi się łatwo i z dnia na dzień. Praca nad sobą, chęć do samoobserwacji, do rozwoju, pasja zmieniania siebie na lepsze może i często doprowadza do znaczącego rozluźnienia, a nawet wyzwolenia się z ograniczających i rujnujących życie pozostałości po okresie picia…
Hej, jestem Iza.
I mam z piciem problem