(Nie)szczęśliwe dzieciństwo.
Często się zdarza, że osoby podejmujące się psychoterapii mówią, że miały szczęśliwe dzieciństwo.
Dopytywane o to, co kryje się pod tym terminem, wspominają o różnych dobrych aspektach swojego dziecięcego życia.
Mówią o zabezpieczeniu materialnym, byciu „najedzonym i ubranym” dzieckiem czy braku przemocy fizycznej. Czy jednak te czynniki są wystarczające, aby uznać swoje dzieciństwo za szczęśliwe?
SKORO MIAŁEM SZCZĘŚLIWE DZIECIŃSTWO, TO CZEMU CZUJĘ SIĘ ŹLE?
Zaspokojenie podstawowych, fizjologicznych czy biologicznych potrzeb najczęściej nie jest wystarczające.
Dach nad głową, jedzenie, wycieczki na wakacje i dobra materialne nie są wszystkim, czego potrzebuje małe dziecko. Dorastający mały człowiek przede wszystkim potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, miłości.
Poczucia, że jest kochane, bez względu na wszystko, bezwarunkowo. Najgłębszą jego potrzebą jest bycie blisko, bycie akceptowanym i przyjętym przez najbliższe osoby.
Ze względy na różne deficyty występujące w rodzinach, nie zawsze spełnienie tych warunków jest możliwe.
SZCZĘŚLIWE DZIECIŃSTWO A EMOCJONALNE OPUSZCZENIE
Rodzice niekiedy nie mają zasobów, aby otoczyć swoje dziecko emocjonalną troską w wystarczającym stopniu.
Ze względu na własne schematy funkcjonowania i przeżywania uczuć, mogą cechować się emocjonalnym chłodem, dystansem. Problematyczna staje się sytuacja, kiedy rodzic nie zauważa emocji swojego dziecka, nie przyjmuje ich lub im zaprzecza.
Kiedy nie pomaga dziecku wyrażać pojawiających się uczuć i jednocześnie ich akceptować. Taki brak ciepła i nauki bycia ze swoimi emocjami, regulowania ich, tworzy problemy w dorosłości.
Nie tylko przemoc psychiczna czy fizyczna tworzy zranienia. Brak emocjonalnej opieki, troski, próby zrozumienia emocji dziecka i przyjęcia ich, może mieć równie traumatyczny wpływ.
Zaniedbanie, brak przytulenia i okazywania bezwarunkowej miłości, odkłada się cieniem na późniejsze życie w bardzo dotkliwy sposób.
Destrukcyjny wpływ na dziecko może mieć także cisza. Cisza rodzica, który nie jest zadowolony z zachowania dziecka, tworzy w nim napięcie i coraz większe, wewnętrzne wymagania.
Karanie ciszą przynosi w przyszłości dbałość o emocje innych bardziej niż o swoje. Taki dorosły jest uważny na zachowanie innych i wszelkie przejawy poczucia odrzucenia.
W lęku przed ponownym opuszczeniem, będzie robić wszystko, by zadowalać potrzeby innych. W ten sposób tworzy się także łatwość w odczuwaniu nadmiernego poczucia winy, wstydu za własne emocje i dbanie o siebie.
DZIECIĘCY POCIESZYCIEL
Szkodliwe jest także obarczanie dziecka problemami dorosłych. Zdarza się słyszeć historie, kiedy opiekun czyni dziecko pewnego rodzaju „powiernikiem” czy pocieszycielem.
Dzieli się z nim swoimi kłopotami, zbyt wielkimi na dziecięce przeżywanie. Dziecko wzrasta w poczuciu, że musi dźwigać problemy innych, opiekować się nimi.
Być grzecznym i pomocnym – a to wzmacnia proces oddalania się od własnych emocji i potrzeb. W przyszłości kształtuje dorosłego, który nie żyje własnym życiem.
„MAŁY – DOROSŁY”
Traumatycznym doświadczeniem, które odkłada się cieniem na dorosłości, może być także przejmowanie zbyt dużej odpowiedzialności w dzieciństwie.
Dzieje się to wtedy, kiedy rodzic (lub oboje opiekunów) jest z jakiegoś powodu nieobecny. Niedostępność rodzica może być spowodowana różnymi czynnikami – chorobą fizyczną, psychiczną (np. depresja, schizofrenia), zaangażowaniem w pracę, uzależnieniem od substancji czy czynności, lub po prostu emocjonalnym chłodem.
Mając nieobecnych emocjonalnie lub fizycznie rodziców dziecko uczy się radzić sobie w samotności. Nie dostaje innego wyboru niż tylko wytworzyć w sobie samodzielną część – zaradną, zadaniową, która pomoże mu przetrwać.
Nadmiernie zaradny kawałek rośnie w dziecku, kiedy opieka rodziców nie jest wystarczająca – adekwatna do jego bieżących potrzeb.
Cecha zaradności jest ogólnie życiowo użyteczna. Mowa jest tu jednak o nadmiarowo rozwiniętej samodzielności. Takiej, która przekracza możliwości małego dziecka.
Wzmacnia się w sytuacjach, kiedy dziecko zostaje samo z obowiązkami codziennymi, nauką czy po prostu własnymi emocjami. Próbuje po swojemu – dziecięcemu – radzić sobie z wyzwaniami, jakie go spotykają.
Przy niedostępności lub ograniczonej obecności rodzica, dziecko samo uczy się rozwiązywać swoje problemy.
Kształtuje się w nim postawa niesięgania po wsparcie, bycia samowystarczalnym. Staje się małym – dorosłym, co ma swoje negatywne konsekwencje w przyszłości.
Osoba z trybem nadmiernej odpowiedzialności żyje w poczuciu izolacji, samotności. Z przeświadczeniem, że sama musi pokonywać wszelkie życiowe problemy, a sięganie po pomoc często odczytuje jako słabość.
Niesie to za sobą szereg problemów emocjonalnych, relacyjnych i zdrowotnych. W dorosłości, tacy „siłacze” często zapadają na choroby przewlekłe.
Biorą na swoje barki zbyt dużo, przed czym ostatecznie organizm się buntuje, nie wytrzymuje. Tak duże obciążenie może prowadzić także do depresji, a nawet myśli samobójczych, w ostatecznej formie.
Jednocześnie, zbyt duża odpowiedzialność nałożona na dziecko w przeszłości skutkuje czasem trudnościami w „ogarnianiu” dorosłego życia.
Osoby, które zbyt szybko były nadmiernie samodzielne, mogą mieć trudności w podejmowaniu decyzji w życiu dorosłym, kierowaniu swoim życiem zgodnie ze swoimi potrzebami. Trudniej im się buduje relacje oparte na zaufaniu i wzajemności.
(NIE) SZCZĘŚLIWE DZIECIŃSTWO A PSYCHOTERAPIA
Nawet jeśli uważasz, że nie doznałeś przemocy w dzieciństwie, warto przyjrzeć się temu niezwykle ważnemu okresowi swojemu życia.
Jeśli odczuwasz w swoim aktualnym życiu trudności w obszarze relacji, emocji czy codziennego funkcjonowania – nie bierze się to znikąd.
Psychoterapia pozwala lepiej zrozumieć siebie, znaleźć źródło aktualnego cierpienia. Pomaga wrócić do wczesnych zranień i zagoić je, nawet wtedy, kiedy początkowo są dla nas niezauważalne.
W Alma Libre leczenie i terapia uzależnień w Warszawie zajmujemy się człowiekiem kompleksowo, Nie skupiamy się tylko na kwestii uzależnienia, ale patrzymy także wstecz – na przyczyny.