Związek z alkoholikiem – toksyczny taniec uzależnionego z współuzależnionym
Nieustające napięcie krążące w związku między osobą uzależnioną a jej partnerem prowadzi do wytworzenia przez osobę nieuzależnioną szeregu zachowań, a także reakcji emocjonalnych, które pomagają jej podtrzymać i przystosować się do aktualnej sytuacji- czyli picia partnera. Są to jednak sposoby destrukcyjne i nieefektywne, które powodują pogorszenie własnego funkcjonowania, a także brak zamierzonych zmian w obszarze picia najbliżej osoby.
Wprowadzanie tych działań – np. kontrolowanie picia, namawianie do podjęcia terapii, wylewanie alkoholu czy też łagodzenie konsekwencji nadużywania substancji- to normalna reakcja chęci zatrzymania szkodliwego wpływu picia. Brak bezczynności ze strony partnera to zatem efekt troski, próba powstrzymania destrukcji, jaką osoba uzależniona wprowadza do rodziny, ale przede wszystkim w swoje własne życie. Niestety, obranie roli „ratownika” jest nieefektywne, a na dodatek destrukcyjne dla obu stron.
Życie w cieniu uzależnienia
Związek z alkoholikiem, narkomanem czy hazardzistą, często sprowadza się do usilnych prób kontrolowania uzależnienia. Niestety wysiłek ten, skazany jest na porażkę.
Czemu próby powstrzymania bliskiej osoby od picia czy brania narkotyków są nieskuteczne, a wręcz szkodliwe? Powstrzymywanie od towarzystwa alkoholowego czy samego kontaktu z substancją psychoaktywną często przynosi odwrotny skutek od oczekiwanego.
przeczytaj też: samotność w związku z alkoholikiem
W związku osoby uzależnionej i jej współuzależnionego partnera dużo się dzieje- pojawia się sporo niewyrażonych emocji, napięcia, frustracji potrzeb. Chaos, nad którym trudno zapanować przykrywa dodatkowo wytwarzające się z upływem czasu wzajemne uwikłanie, które podtrzymuje toksyczną relację między dwojgiem ludzi. W jaki sposób to działa? On pije, a ona chcąc go ratować, tuszuje konsekwencje jego nałogu- dzwoni do pracy tłumacząc szefowi jego nieobecność, gotuje obiad, by w dniu po piciu uśmierzyć jego cierpienie, czy po prostu nie stawia granic, kiedy on jest agresywny. Często te wszystkie zachowania sprawiają, że partner osoby uzależnionej nieświadomie kładzie na każdym kroku przed nią symboliczne „poduszki”- robi wszystko, żeby się nie przewróciła, nie zrobiła krzywdy. Niestety, stwarza to osobie uzależnionej komfort picia, daje okazję do tego, aby kontynuować podtrzymywanie nałogu w bezpiecznych warunkach.
Związek – wsparcie w nałogu czy w trzeźwieniu?
Działania osoby współuzależnionej nierzadko stwarzają osobie uzależnionej komfort picia, brania narkotyków czy hazardowego grania. Bez ponoszenia konsekwencji swojego nałogu, osoba uzależniona nie dostrzega otaczającej jej destrukcji, a moment podjęcia decyzji o jakiejkolwiek zmianie przedłuża się w nieskończoność.
W nałogowym związku ma miejsce również kontrolowanie zachowań osoby uzależnionej, co również niestety tylko nakręca spiralę toksycznego uwikłania w relacji. Kiedy jedna strona sprawdza, dzwoni i kontroluje zachowania (czy ilości wypijanego alkoholu) ta druga, uzależniona strona jest „zmuszona” do wytwarzania coraz to nowych sposobów ukrywania swojego nałogu- najczęściej skutecznych.
Wzajemna gonitwa w relacji „uzależniony- współuzależniony” to jak zabawa w berka, tyle że bez możliwości pozytywnego zakończenia. Im bardziej osoba współuzależniona skupia się na pijącym mężu, on tym bardziej będzie skupiał się na ochronie swojego picia- a to coraz bardziej oddala od rozwiązania problemu, koncentrując życie obojga jeszcze bardziej wokół picia.
Związek z alkoholikiem to często toksyczny związek z jego uzależnieniem
Wszelkie zachowania osób współuzależnionych utrwalają i pogłębiają nałogowe uwikłanie w toksyczny związek, zwalniają bowiem osobę uzależnioną z odpowiedzialności za swoje czyny- nałogowe picie, branie narkotyków czy hazard. Kobiety współuzależnione często same zaczynają usprawiedliwiać swoich mężów („wypił, bo miał ciężki dzień w pracy”) lub zaprzeczają jego chorobie („dziś wypił mniej, więc chyba nie jest alkoholikiem”). Planują za uzależnionych, podejmują za nich decyzje, oskarżają lub tłumaczą- często traktują nie jak dorosłą osobę, ale jak dziecko.
Osoba współuzależniona cały czas krąży po orbicie osoby uzależnionej i jej nałogowego świata- jest przy niej myślami, emocjami i zachowaniem. Takie funkcjonowanie podtrzymuje dysfunkcjonalny system, wciągając kolejną osobę w świat picia- więc tym bardziej trudno je przerwać, czy zapobiec dalszej eskalacji problemu.
Taki związek staje się zatem mocno toksyczny z obu stron. Osoba uzależniona sieje destrukcję ze względu na swoje picie (np. brak aktywnego udziału w relacji, niespełnianie swoich obowiązków, emocjonalną nieobecność, agresję), a osoba współuzależniona nieświadomie podtrzymuje nałogowy cykl swoimi działaniami, tracąc przy tym własną energię. Nieskuteczne błagania partnera o podjęcie terapii lub zaprzestanie picia prowadzi do coraz większej frustracji własnych potrzeb, co tylko wzmaga ryzyko wybuchu- kłótni, awantury, o co nietrudno, mając za kompana osobę uzależnioną.
Osoba uzależniona przed „ratunkowymi” działaniami swojego partnera jest chroniona podwójnie- jej postrzeganie świata jest zaburzone nie tylko przez wpływ substancji na organizm, ale także aktywne mechanizmy uzależnienia, które skutecznie uniemożliwiają przyjmowanie jakichkolwiek racjonalnych argumentów odnośnie zaprzestania picia czy brania narkotyków. Co zatem zrobić w takiej sytuacji? Przestać i poddać się, walczyć dalej- a jeśli tak, to w jaki sposób?
przeczytaj też: jak pomóc alkoholikowi?
Ratowanie siebie, partnera, związku – czy jest w ogóle możliwe?
Jednoczesne podjęcie terapii przez obie osoby w związku jest rozwiązaniem, które pomoże zatrzymać samopodtrzymującą się destrukcję. Terapeutyczne oddziaływania pomogą osobie uzależnionej przejąć odpowiedzialność za swoją chorobę, a współuzależnionej partnerce nauczyć się krążyć po „własnej orbicie”, nie wzmacniając nałogowych schematów w związku.
przeczytaj też: co chroni przed współuzależnieniem?
Dzięki terapii indywidualnej oraz grupowej, osoba uzależniona ma szansę dostrzec swój problem, zdobyć motywację do zaprzestania nałogowych zachowań, a także uczyć się nowych, konstruktywnych sposobów radzenia sobie z trudami uzależnienia. Terapia grupowa przyniesie wsparcie i zrozumienie, a sesje indywidualne z terapeutą będą pomocne w szukaniu skutecznych sposobów radzenia sobie z głodem alkoholu, nieprzyjemnymi emocjami, czy zaakceptowaniem swojego uzależnienia.
Osoba współuzależniona, podejmując terapię zyskuje możliwość „odklejenia się” od uzależnionego partnera- zarówno emocjonalnie, jak i w sferze zachowań i myśli. Terapia grupowa to nieocenione wsparcie w tej kwestii- dzielenie się swoimi doświadczeniami i uzyskanie wskazówek co robić, a co tylko wzmacnia uwikłanie, to niezwykle cenne doświadczenie. Terapia indywidualna dostarcza natomiast przestrzeni na bliższe przyjrzenie się objawom współuzależnienia- wszelkim trudnym emocjom, przede wszystkim ogromnemu lękowi, i wytworzenie konstruktywnych sposobów radzenia sobie z nim. Przede wszystkim stwarza szansę na usprawnienie zdolności radzenia sobie z trudną sytuacją, jaką jest życie z uzależnionym partnerem.
Podjęcie terapii uzależnień lub terapii współuzależnień przez osobę uzależnioną, jak i współuzależnioną to niezbędny krok do przejęcia odpowiedzialności za samego siebie- kiedy obie strony zrobią go równocześnie, pojawia się szansa na przywrócenie między nimi równowagi i odbudowę więzi na konstruktywnych, zdrowych dla obojga zasadach.
Nie wiem co robić , ponieważ ciężko mi się z nim rozstać.. A kiedy mówię mu o jego problemie to mnie ignoruje lub poniża…
Gocha, odejdz jak najszybciej dla wlasnego dobra, nie masz szans, zmarnujesz zycie. Ja odeszlam w koncu 1 stycznia po 2,5 rocznej walce, po ktorej sama jestem teraz ciezko chora. Postanowilam, ze juz nikt nigdy nie bedzie rujnowal mi zdrowia, czasu ani pieniedzy. Teraz zajmuje sie tylko soba i jestem szczesliwa. Zycze duzo sily – zapewniam, ze sie da i ze warto! Ulga jest niesamowita. Trzymam kciuki.
Wiem,o czym mówisz. Sama przez to przeszłam,pomagałam,stawałam na rzęsach a na końcu wyszło,że to ja jestem psychicznie chora a nie osoba pijąca. Od takich osób trzeba odejść,inaczej same doprowadzimy się do destrukcji.
To święta prawda. Ja również pomimo tego, ze mam 22 lata byłam w takim związku i walczyłam, lecz na marne, alkohol prawie Zawsze był stawiany nade mnie, i nasz związek, a i tak to ja miałam się ogarnąć i iść do psychologa, nie on. Lekka trauma jest, ale trzeba odchodzić od takich ludzi, gdy ich słowa jie ida w parze z czynami. Pozdrawiam wszystkie Panie, które są lub były w podobnej sytuacji. Niezależnie od wieku życie macie jedno, nie zmarnujcie go. Jesteście silne babki, tylko w to uwierzcie.
Po 39 latach walki o trzeźwość męża alkoholika wniosłam ostatecznie pozew o rozwód. Jestem przed emeryturą ,ale w każdym wieku warto się ocalić i zacząć żyć w spokoju
Po 1,5 roku walki z moim chłopakiem w końcu 27 grudnia zdecydowałam się odejść i tego samego dnia zaczęłam terapię. Mamy po 23 lata, a on jest uzależniony od alkoholu, hazardu, nikotyny , a kiedyś był także od narkotyków. Głupia weszłam w ten związek świadoma nałogów, ale pełna naiwności i nadzieji. Rozstawaliśmy się już kilka razy, zawsze wracał, dzwonił, składał obietnice, a potem robił wszystko, aby się z nich nie wywiązać. Obrażał mnie, poniżał, mówił że pije przeze mnie, że nigdy mnie nie kochał i że go obrzydzam. Potem błagał o mnie o powrót i przynosił kwiaty, lecz nigdy nie rozmawiał ze mną na temat problemu, nie słuchał, uciszał mnie. Wszystkiemu winna byłam ja, kazał siebie przepraszać, wyzywał mnie i mówił, że jestem niewdzięczna, że on nie ma wad, a ja tego nie doceniam. Cały 2023 przepłakałam, a szczęśliwe były tylko wakacje, kiedy pił mniej. Wykorzystałam wszystkie możliwości, ale on zupełnie nie widzi problemu. Odciął się od rodziny, zamieszkał u szefa (pracuje jako kelner) i razem z nim pije i chodzi do kasyna. Nie tak wyobrażałam sobie moją młodą i beztroską miłość. Zniszczył mi psychikę i ponad rok mojego życia.
Jedno co mogę doradzić, odejdź jak najszybciej . Ja po 10 latach walki jestem wrakiem psychicznym. Mam rozwód z jego winy. Odeszłam bo to było piekło. Im dłużej z nim jesteś tym bardziej on siebie pogrąża i ciebie. Pomożesz mu jak odejdziesz. Musi zostać sam !! Ratuj siebie. 🍀
Po wielu latach związku złożyłam pozew o rozwód, poszłam na terapię.Mąż od tego czasu przestał pić, zaczął się starać o lepsze relacje ze mną,a ja mam dylemat bo nie chcę z nim być,chcę żyć w końcu na swoich zasadach,a wg niego rozwód to cios poniżej pasa,że nie daję mu szansy na naprawienie błędów i zaczynam się wahać czy dobrze robię
Ja już 10 lat przegrałam z pijakiem przy którym sama zaczęłam popijać bo inaczej nie mogłabym z nim byc.Na początku to była zabawa a teraz on mnie pomału zabija swoim pijaństwem ,wykańcza nerwowo i emocjonalnie.
mam to samo co robić co robić
Jestem już po rozstaniu lecz ciągle czuję się straumatyzowana .. raz zdarzyło się że odwiedzil mnie gdy był pod wpływem i wszystko znów runęło .. jak zimny prysznic .. brak snu .. następnego dnia wybucham placzem i znów czuje to co kiedyś .. mimo że minęło już pół roku a ja czuję jakbym cierpiała tak bardzo że boli mnie całe ciało i dusza .. czy to długo jeszcze będzie trwać ? Czy ta trauma kiedyś odejdzie ? Jak wrócić do stabilizacji??
Witam! Moja teściowa wyszła za mąż za faceta który mówił że nie pije 13 lat (bezrobotny coś kupił coś sprzedał ale nic stałego, ona go utrzymywała) jak się okazało po dwóch latach ich małżeństwa zapił 3 miesiace (wybaczyła) potem zapił i się wyprowadziła (ale wybaczyła i wrociła) za 3 razem zapił z meliniara i ja zdradził więc się wyprowadziła i wzięła rozwód. Prosiłem żeby nie dawała mu adresu ale dała i zaczął robić jej niespodzianki typu zupkę przyniesie itp… jest kilka miesięcy po rozwodzie a wiem że się „spotykają” (nawet jak umówiła się wcześniej z kimś poznanym przez internet to wyglądał jak były mąż) wie że nie jesteśmy za tą znajomością więc jakby się zamknęła a jak zapytam to mówi że „no stara się” myślę że ma problem może się uzależniła od jego bo przecież jak nie pił to było super. Sprawdźcie coś czy wysłać ją do psychologa czy zostawić ta miłość samym sobie. Boje się że oddali się od nas bo wie że dla nas nie ma miejsca ten pan. Pozdrawiam!
Witam.Ja właśnie się z tym zmagam.Małżeństwem jesteśmy 13 lat.Nie zawsze było aż tak źle jak od 2 lat. Mąż zaczął pić ciągami po miesiąc dwa( pił,wstawał tylko po to aby do sklepu iść),stracił pracę,ubliżał straszył.W domu syn.W końcu nie wytrzymałam nerwowo po którymś razie i zgłosiłam go do Komisji Rozwiązania Alkoholowej.Zapadł wyrok że ma kuratora,leczenie stacjonarne i niestacjonarne(luty 2023).W między czasie i po kolejnym ciągu założono mu niebieską kartę.Później za wyzwiska,groźby i bicie itp.został oskarżony o znęcanie.Był na leczeniu w ośrodku ,chodzi do terapeuty itd.Nic nie pomogło! Od tygodnia znowu wpadł w ciąg,pije od rana do wieczora.Ciągle tylko oskarżenia że to moja wina,co ja mu zrobiłam ,mam mu dawać na alkohol bo coś rozwali a za chwilę że przeprasza że kocha.Tego się wytrzymać nie da.Zawsze myślałam że jakoś mu pomogę że my jesteśmy ważniejsi,że po tym wszystkim co się wydarzyło się ogarnie,nic bardziej mylnego.Dzisiaj byłam złożyć pozew rozwodowy.Nic więcej już dla niego zrobić nie mogę,próbowałam wszystkiego!Prosiłam,kłóciłam się, błagałam…i pomagało po jakimś czasie na chwile.Wiem że dobrze robie ale tyle czasu wmawiał że będę,miała go na sumieniu,że sobie coś zrobi itd.On zdaje sobie sprawę że jest alkoholikiem ale twierdzi że ma kontrole.Tylko jaka to kontrola że jak w 1 wieczór wypije kończy po 2 tygodniach bo ciągle chory,umiera ,nie da rady bez alkoholu że chodziażtylko tyle żeby lepiej się poczuć.To jest temat rzeka.Pozdrawiam😀
Witam
Wytrzymałam ponad 2 lata picia i nie picia partnera,okazywania troski i pomocy…walki o niego…dawanie szan ratowania z opresji,życia…ale ostatnie 3 tygodnie były dziwne…ja zapracowana,zmęczona bo na 2 etatach chwilami 3…praca stresująca…nie zauważyłam że coś się dzieje z nim niby nie pił od 8 m-cy ale był rozdrażniony,chwilami nerwowy,smutny,czasem irytujący…w Wielki piątek urządził awanturę…byłam w szoku i zmęczona jego awanturami że psuje święta…znikł na 3 dni pisząc że go nie będzie na święta…po czym wraca w niedzielę po 23.00 ja po pracy zmęczona oglądałam film…pytam co tu robisz a on serio i pyta 3 razy…nie odpowiadam i to jest powód do pakowania rzeczy i wyprowadzki ….wychodziłam kilka razy porozmawiać nie dało się chyba już był pod wpływem Niewiem…spał ostatecznie w aucie …kiedy w poniedziałek świąteczny zajrzałam do auta to okazało się że pan pije alko…w butelce po wodzie przelany alkohol z wodą ? popijany colą…prosiłam z 15 razy wychodziłam na plac przed dom do auta wykap się pojedziemy do rodziców nie chciał…ostatecznie pojechałam sama…jak się okazało po przyjeździe do rodziców zostałam przez niego odmalowana SMS pisanymi przez całą noc do mojej rodziny…źle o mnie pisał…byłam w szoku…gdy wróciłam jego nie bylo,dostałam sms że kończy znajomość miłość spalona na stosie itd że mam nie pisać dzwonić i kontaktować się z jego rodzina dla dobra ogółu…cóż z uwagi że mnie oczernił przed rodziną i tak potraktował z bólem serca przystałam na to ..sądziłam że pojechał do swojej rodziny spakowany…a okazało się ostatecznie że pił w aucie przez cały tydzień od nikogo nie odbierał telefonów…ostatecznie 8 kwietnia zapił się na śmierć 😭 zyje w poczuciu winy że mu nie pomogłam ,że posłuchałam go i nie dzwoniłam od nikogo nie odbierał a może czekał tylko na mój telefon…za późno zorientowałam się że go nie ma u rodziny zawiadomiłam policję lecz było za późno niestety😭 nie potrafię się z tym pogodzić żyje w poczuciu winy jestem psychicznie wykończona z żalu,cierpienia ,bezradności wstrząśnięta…jak żyć jak uspokoić sumienie jest mi strasznie ciężko 😭😭😭do teraz nie ma wyników sekcji zwłok…żyje w odrentwieniu…nie mam siły na nic…do pracy chodzę udaje drętwy uśmiech a w sercu ścisk ból rozpacz i tak każdego dnia….z pytaniem dlaczego dlaczego to zrobił,czy to niefortunny wypadek,auto było szczelnie zamknięte było wtedy bardzo gorąco może się udusił …albo wymiocinami zachlysnął…albo zatrzymanie serca i tak w kółko błędne koło…interpretuje każde słowo sytuację przed świętami co się wydarzyło w jego głowie dlaczego normalnie nie porozmawiał spokojnie tylko krzyki awantura może to było celowe i miało odnieść taki skutek żeby dokonać swojego planu ..chciał mnie odsunąć…zniechecić… nie wskazywało na takie myśli…czy nieszczęśliwy wypadek …te krążące myśli mnie wykańczają … wegetuję…😭
Masakra tyle cierpienia 😭😭😭ja mam też problem z facetem alkoholikiem nie pił jakiś czas bo miał wszyty disulfiram rok temu miesiąc przed końcem wszywki zaczął pić więc zrobił nową wszywke i był na terapii obiecywał że się zmienił że mi to udowodni że nie będę żałować i było ok aż do 14 maja tego roku …pojechał na mecz z kolegą a wrócił
Nawalony jak świnia załamałam się nie chciał się przyznać że pił i od tamtej pory piję ciągle z kilkudniowymi przerwami
Jak nie ma kasy to nie piję ale w pracy piję niewiem czy ktoś mu daje czy co jestem załamana bo wyniósł
Mi z domu konsole do gier do lombardu by mieć na picie dzień w dzień płacze 🙁 niebrsdze sobie nic nie pomaga żadne tłumaczenie prośby błaganie nic nie trafia do niego obwinia mnie za swoje picie 😭😭 nie mam siły już tak żyć ale ciężko mi odjeść on mieszka u moim
Rodziców a rodzice nie chcą się wtrącać bo powiedzieli że takiego Menela se wzięłam to teraz mam se radzić sama 😢boję się bo nie poradzę sobie sama mam kupe długów a on mi pomaga finansowo gdyby nie on …już dawno bym
Miała Komorników a tego nie chce bo jestem osobą niepracującą mam rentę z ZUS socjalną która za chwilę mi się skończy i nie wiadomo czy dostanę na nowo dlatego w sumie jestem z nim żeby mi pomagał tymi długami bo nie mogę liczyć na nikogo innego 😭😭
Przeżyłem raz takie coś 14 lat temu i najprawdopodobniej czeka mnie to znowu nie wiem jak dam rady tym razem. 10 lat zbierałem się po pierwszym razie zanim do mnie dotarło że to nie moja wina i wpakowałem się znowu w relację z uzależnioną pomogłem nie brała 2 lata od 2ch lat bierze znowu sam jestem trzeźwiejącym alkoholikiem ona bierze heroine za 2 dni wraca z 6 tego detoksu a ja mam objawy somatyczne nerwice lekową i wszystko o czym tu napisane wiem że wroci i obwini mnie znowu ciągle mnie wini za wszystko w sumie tylko do tego jestem jej potrzebny szantażuje a ja się tak boje już ledwo się trzymam
Hej Iwona, jak ja Cię rozumiem… Jestem po niemal identycznej sytuacji. Mój Mąż też się zapił, tylko tydzień wcześniej niż Twój, i też byliśmy pokłóceni, w kryzysie. Też po tysiąc razy analizuję każde jego słowo, każdą wiadomość, którą mi przysłał przed śmiercią. Tylko ja się wyprowadziłam kilka miesięcy wcześniej i on chciał do mnie wrócić, a ja w żalu, że tak pije i ze strachu, że to się nie zmieni się nie zgodziłam. Byliśmy jednak w ciągłym kontakcie, raz był to normalny kontakt, a raz kłótnie i obrażanie. Od wiadomości o jego śmierci żyję w ogromnym poczuciu winy, że to przeze mnie się stało i że umierał samotnie. Dopóki z nim mieszkałam, żył i może żyłby nadal.
Szkoda, że nie wiem, jak się z Tobą skontaktować. Chętnie bym popisała. Przytulam Cię, bo wiem, co czujesz.
Gosia ja mam ten sam problem ale uwierz mi tak nie może być że na 1 miejscu jest alkohol i że wogole on istnieje w naszym życiu ja robię pierwszy krok on musi sam się z tym zmierzyć. Ja namawiałam do terapii on obiecywał że pojdzie i tymczasem nie robi nic a ja się tylko męczę i już tak 3 lata i zaczyna w końcu do mnie docierać że tak nie może być bo mam tego dosyć dużo tracę będąc w tej toksycznej relacji a przede wszystkim tracę siebie bo czuję to każdego dnia.
Witam.Ja właśnie się z tym zmagam.Małżeństwem jesteśmy 13 lat.Nie zawsze było aż tak źle jak od 2 lat. Mąż zaczął pić ciągami po miesiąc dwa( pił,wstawał tylko po to aby do sklepu iść),stracił pracę,ubliżał straszył.W domu syn.W końcu nie wytrzymałam nerwowo po którymś razie i zgłosiłam go do Komisji Rozwiązania Alkoholowej.Zapadł wyrok że ma kuratora,leczenie stacjonarne i niestacjonarne(luty 2023).W między czasie i po kolejnym ciągu założono mu niebieską kartę.Później za wyzwiska,groźby i bicie itp.został oskarżony o znęcanie.Był na leczeniu w ośrodku ,chodzi do terapeuty itd.Nic nie pomogło! Od tygodnia znowu wpadł w ciąg,pije od rana do wieczora.Ciągle tylko oskarżenia że to moja wina,co ja mu zrobiłam ,mam mu dawać na alkohol bo coś rozwali a za chwilę że przeprasza że kocha.Tego się wytrzymać nie da.Zawsze myślałam że jakoś mu pomogę że my jesteśmy ważniejsi,że po tym wszystkim co się wydarzyło się ogarnie,nic bardziej mylnego.Dzisiaj byłam złożyć pozew rozwodowy.Nic więcej już dla niego zrobić nie mogę,próbowałam wszystkiego!Wiem że dobrze robie ale tyle czasu wmawiał że będę,miała go na sumieniu,że sobie coś zrobi itd.To jest temat rzeka.Pozdrawiam😀
Żyje z alkoholikiem 10 lat ciężko mi jest z nim żyć i ciężko jest bez niego . Chce odejść niewiem czy boje się samotności czy brak jego .Mam leki . Jest teraz coraz gorzej on siedzi w kotłowni pali i pije i coś ogląda na telefonie a ja sama z dziećmi w pokoju siedzę nie chce tak dalej żyć tylko brak mi siły
Mam 25 lat,jestemy razem 8 lat,3 lata po ślubie. Rozstawaliśmy sie milion razy. Ostatnio znów do niego wróciłam bo nie pił.Teraz pije od nowa. Brak mi sił żeby odejść,niewiem co robić i jak mu powiedzieć bo ostatnio jest agresywny gdy mówię o tym że musi isc na zamknięte leczenie lub gdy grożę rozwodem. Chciałabym odejść i zerwać kontakt ale niewiem czy znajdę na to siłę.
Jesteśmy 20 lat po ślubie. Az niewyobrażalne,że tyle lat tkwię w tym marazmie.On alkoholik pije ,pali od zawsze…ja tylko upominam,straszę, denerwuje się nie widzę żadnego ratunku dla siebie on na nic się nie godzi,teraz nie ma dla mnie w ogóle szacunku wszystko robię źle…ja chce umrzeć tylko tak bez bólu,dawno bym to już zrobiła.ale nie mam odwagi,najlepiej chce od niego odejść ale tak na zawsze już nie czuć tego poniżania,jestem beznadziejna,nie porad,e.sobie życiowo sama chce popełnić samobójstwo,tylko tak ,żeby nie bolało…
Witam tez mam mam meza alkoholika,i w tym jestem wspouzalezniona mi robi przemoc emocjonalna do tego jest mi tez ciezko zyc taka osoba ktora jest alkoholikiem
Jestem z mężem razem 8 lat. 3 miesiące po ślubie. Pol roku przed ślubem urodziłam synka potem okazało się ze znów jestem w ciąży. Za dwa miesiące rodzę. Od 8 lat walczę z jego alkoholizmem gdy byłam w pierwszej ciąży obiecał ze się zmieni jak urodze. Mam wrażenie że jest gorzej. Nie chcę iść na terapię, twierdzi że to ja powinnam, o wszystko mnie obwinia, jest agresywny i traktuje mnie jak jakiegoś śmiecia. Ciężko mi z brzuszkiem co kolwiek robić nawet brać 10 miesięcznego synka na ręce, ale według niego powinnam budować domy. Dodam że codziennie robię obiady dbam o to aby było czysto i miał zawsze co ubrać. Mamy gospodarstwo teraz zimą łącznie pracuje może 3-4 h dziennie i twierdzi że jest strasznie zmęczony gdzie ja musze ogarnąć dom synka i jeszcze jego bo strasznie bałagani. Jestem wykończona. Kocham ale boję się odejść i on o tym wie przez co chyba to wykorzystuje..
Jestem żoną alkoholika od 15 lat. Próbowałam wszystkiego. Pierwsza terapia została przez męża przerwana. Następnie leczył się stacjonarnie dwa miesiące w Ośrodku Uzależnień od alkoholu.Teraz chodzi na terapię grupową. Nadal pije. Manipuluje, nie uczestniczy w wychowywaniu dzieci, nie mamy dobrej relacji. Jaki może być następny krok z mojej strony ??
Zrób wszystko ,żeby od niego odejść. On nigdy nie przestanie pić jak przy nim będziesz. Zadbaj w końcu o siebie!!!! Dosyć już mu poświęciłaś. Nie szkoda ci życia? Ja to zrobiłam. Mam rozwód z jego winy. A on pije dalej. To walka z wiatrakami. Najgorsze to żyć złudzeniami. Nie będzie lepiej, będzie tylko gorzej. Ratuj siebie bo warto. Ja ci to mówię. Przeżyłam piekło. Dziś jestem wolna i mam spokój.
mąż leczy się już kilka miesiecy ja niedługo zacznę terapię ale teraz dopiero otwierają mi się oczy że całe małżeństwo i przed nim alkohol i narkotyki. razem 18 lat.
Mimo że nie pije już kilka miesięcy ja myślę o odejściu czy dopiero teraz dostrzegam w czym tkwilam? czy dobrze zrobię?
Czesc Magda, 18 lat to dlugo, mysle ze przelala sie miarka i nie chcesz zmarnowac nastepne 18 lat. Po prostu masz juz tego dosyc, ratowania meza w kolko to samo, ile mozna? Zycie jest tylko jedno, a czlowiek sie starzeje.
Ja jestem od 3 lat z alkoholikiem i w ostatnich miesiacach przejtzalam na oczy w co sie wpakowalam. Z tym ze moj narzeczony (na szczescie jeszcze nie maz) jest alkoholikiem co kilka miesiecy. Np 3-4 miesiace nie pije ani kropli, a potem wpada w picie na np 1-2 miesiace. I tak w kolko od 3 lat. Wtedy jest non stop alkohol, wodka i inne . Oczywiscie siada mu na mozg i robi mi awantury o byle co, wrzeszczy ze to ja powinnam sie ogarnac, a nie on. Ja go mimo wszystko chcialam ratowac, wylewalam flaszki ktore znajdowalam, suszylam mokra od potu koldre i poduszke, robilam biedakowi herbatke, dzwonilam do jego pracy bo oczywiscie zawalal prace i spal do godziny 16:00. Dlugo by tu opowiadac, ale Wy wszystkie znacie to na pewno. Nadal jestem z nim bo go kocham. Aa zapomnialam dodac, ze on ma sprawe w sadzie przez jazde pod wplywem alkoholu, ma zabrane prawo jazdy dozywotnie. Wiec jestem takze jego kierowca:) Fajnie sie facet urzadzil ze znalazl sobie taka ktora go wszedzie wozi, znosi jego picie, krzyki. Jeszcze dosam ze jak on pije to albo siedzi non stop w aucie do pozna w nocy i tam pije albo w kotlowni wiec praktycznie sie z nim przez ten czas sie widuje. U niego wtedy liczy sie jedynie alkohol, ja nie istnieje. Niedawno bylam ciezko chora na covida, to ani razu nie zapytal sie czy zrobic mi herbate albo jak sie czuje. Tylko siedzial ze szwagrem do 1:00 w nocy w aucie i pil. Jedyne co to zrobil mi awanture ze robie z siebie ofiare i ze on opowie mojej rodzinie jaka to ja jestem. Wszystko z reszta jest zawsze moja wina, on wiecznie bez skazy.
Powodzenia wszystkim.
Po przeczytaniu tego co opisałaś odniosłam wrażenie że opisałaś moje życie z alkoholikiem . Ja dokładnie przeszłam to samo. Zostaw dziada jak najszybciej. Ja odeszłam, mam rozwód z jego winy!!! Ratowałam gnoja jak dostawał padaczki alkoholowej, udzielałam mu pomocy, wzywałam karetkę. W szpitalu go odtruli chlał dalej. Wywaliłam dziada z domu. Musisz powiedzieć dość i koniec!!! Nie wygrasz z nim. Zniszczy cię psychicznie. On musi zostać sam I sięgnąć dna!!! I albo się opamieta ,albo nie. Ratuj siebie póki nie jest dla ciebie za późno. Wiem co mówię, uwierz mi. Dużo siły i konsekwencji życzę Ci. Przestań go straszyć i zacznij działać. Dokop mu.
On cię nie kocha. Woda mu mózg wypaliła. Alkoholik nie ma uczuć!!!! To straszna choroba jest!!!! Mi zajęło rok zanim doszłam do wniosku, że on mnie nie kocha. Kocha chlać, reszta się nie liczy. A męczyłam się z nim 10 lat bo byłam naiwna i myślałam że mnie kocha i dla mnie pić przestanie. Nic bardziej mylnego. Jesteś już współuzalezniona!!! Im dłużej z nim jesteś tym bardziej się pogrążasz. Niech sięgnie dna. Zostaw go i ratu siebie!!
Zrób wszystko ,żeby od niego odejść. On nigdy nie przestanie pić jak przy nim będziesz. Zadbaj w końcu o siebie!!!! Dosyć już mu poświęciłaś. Nie szkoda ci życia? Ja to zrobiłam. Mam rozwód z jego winy. A on pije dalej. To walka z wiatrakami. Najgorsze to żyć złudzeniami. Nie będzie lepiej, będzie tylko gorzej. Ratuj siebie bo warto. Ja ci to mówię. Przeżyłam piekło. Dziś jestem wolna i mam spokój.
Ja właśnie odeszłam od męża alkoholika, byliśmy małżeństwem 20 lat.Mąż w tej chwili ma wszywkę alkoholową i obecnie nie pije, ale musiałam odejść,bo nie mogę już na tego człowieka patrzeć,psychika całkiem wysiadła,a On teraz wydzwania prosi, błaga żebym wróciła,Jego rodzina oburzona na Mnie że go zostawiłam,a On teraz nie pije,ale wszywka się kończy a On wpada w ciąg i pije do nieprzytomności 3 tyg.
Muszę zawalczyć o Siebie,ale nikt tego nie może zrozumieć
Ja cię rozumiem,mam podobnie,tylko ,że dopiero teraz zaczęłam o sobie walczyć, złożyłam pozew o rozwód i chodzę na terapię,on dopiero od miesiąca nie pije , nie wiem jak długo wytrzyma,wszywkę też zrobił
Mam podobnie. 10 lat walki z mężem alkoholikiem. Kiedy wkoncu zdecydowałam się na rozwód on się zaszył. Uważa że powinnam mu dać szansę że będzie jak dawniej i nie będzie już pił. A ja mu nie wierzę. Nie potrafię mu zaufać. Czy to normalne? Nie wiem co robić.
Ja byłam żoną 23 lata. W zasadzie wyszłam z alkoholika, mając 19 lat (On miał 23). Wiele lat stwarzania komfortu picia, nieświadomie. Bo przecież kocham, a On nie bije i zarabia pieniądze. Przyszedł w końcu ten moment – Nowy Rok (czyli wiedziałam, że zacznie się co najmniej tygodniowy ciąg), że już wiedziałam, że dłużej nie dam rady. W lutym odeszłam z córką. Dalej pił – bo przecież jestem winna ja. W czerwcu pozew. W lipcu zaczął 2-miesięczną terapię zamkniętą. I tak się rozwiodłam, w listopadzie. Czuję się momentami strasznie, tęsknię, choć nie wiem za czym. Być może już nie pije, ale ja nie mogę na Niego patrzeć. Paraliżuje mnie myśl, jak miałabym żyć z niepijącym alkoholikiem – to jak siedzenie na tykającej bombie, czekanie na moment, aż się napije w końcu. Powoli wychodzę ze współuzależnienia, mam nadzieję …
On cię nie kocha. Woda mu mózg wypaliła. Alkoholik nie ma uczuć!!!! To straszna choroba jest!!!! Mi zajęło rok zanim doszłam do wniosku, że on mnie nie kocha. Kocha chlać, reszta się nie liczy. A męczyłam się z nim 10 lat bo byłam naiwna i myślałam że mnie kocha i dla mnie pić przestanie. Nic bardziej mylnego. Jesteś już współuzalezniona!!! Im dłużej z nim jesteś tym bardziej się pogrążasz. Niech sięgnie dna. Zostaw go i ratu siebie!!
Pierwszy chłop co pisze 🙂
Jestem alkohol w moim życiu był od 15 roku życia.
Przepilem pół swojego życia.
Zrozumiałem, że tak nie można, gdy cała rodzina się na mnie obraziła.
Chciałem się zabić, itp.
Dopiero terapia szokowa dała efekt.
Najgorsze jest to, że rok temu poznałem przepiękna dziewczynę.
Wyjechałem do niej na drugi koniec Polski.
Rodzina bogata, więc dostała mieszkanie, które urzadzala przez 7 miesiecy (tyle z nią bylem)
Mielismy przyjechać urządzić szybko mieszkanie, miała napisać pracę studencka i znaleźć pracę.
Było tak, że wieczór bez butelki wina był normalny.
Próbowałem biegać, ćwiczyć, siłownia.
Nic nie działało.
Doszły imprezy gdzie wracała nawet nad ranem zachlana.
Manipulacje, ciągle złość.
Nie wiedziałem co jest prawdą, a co fauszem.
Po ostatniej imprezie, gdy wróciła nad ranem wyperfumowana mocnymi nie swoimi perfumami, odciskami na posladkach, kilkoma innymi rzeczami wyjechałem.
Ale poczekalem trzy dni aż dojdzie do siebie.
Powiedziałem jej przez telefon jaki był powód wyjazdu.
Mam nadzieję, że się otrzasnie.
Mi jest bardzo ciężko, bo bardzo ją kocham.
Jest wspaniała dziewczyna ale alkohol był na pierwszym miejscu.
Najgorsze, że mam teraz nerwicę.
Gdy przyjechałem nie mogłem oddychać.
Poszedłem do sklepu i kupiłem oczywiście alkohol.
Tylko to mnie uspokajalo.
Trwało to miesiąc.
Wiem, że nie mogę chodzić na imprezy.
Odcialem się dawno od znajomych.
Dziewczyna teraz z kimś chodzi.
I bardzo dobrze.
Zna swoje błędy i mam nadzieję, że więcej ich nie popełni.
Ja tak samo.
Alkohol niszczy wszystkich w okół.
Gdybym z nią został, to bym oszalał.
Chociaż dalej mi się śni po nocach i ciągle bardzo ją kocham mam nadzieję, że trafiła na kogoś dla kogo się zmieni.
Pół roku minęło, a dalej tęsknię.
Ale wiem, że razem w sytuacji której byliśmy było by tylko gorzej.
Może terapia by pomogła ale nie było mnie stać, a jej rodziny nie zamierzałem prosić.
Dużo zdrowia.
Będzie Wam potrzebne.
Joanna też mnie spotkała podobna historia .Pomagalam dwa lata alkoholikowi , załatwiłam pracę mieszkanie , pomagałam finansowo .Ten pan często pił i jeszce mnie wyzywał.Okazało się jeszcze że miał kontakt z inną panią .Korzystal z mojej pomocy a pisał z inną .Teraz są razem .Nie mam żalu , może dla innej osoby będzie on się wstanie się zmieńic .Ja dochodzę do siebie .Tez czasem myślę jeszcze o tym panu , ale staram się iść na przód.Kiedyś zapomnę i będę miała się lepiej.Pozdrawiam
Cześć byłam z osobą z uzależnieniem krzyżowym przez 7 lat.
Przeszłam przez piekło starając się mu pomóc. Starałam się jak tylko mogłam, zaniedbując siebie i moją pracę. Wcześniej był w ośrodku leczenia uzależnień przez rok, po wyjściu z ośrodka wytrzymał tylko miesiąc w trzeźwości. Doszło do tego że chciał popełnić samobójstwo, ale znalazłam go na czas.
Do samego końca manipulował mną i moimi uczuciami, aż podjęłam decyzję żeby się z nim rozstać pomimo tego że kocham go. Trafił na obserwację psychiatryczna i dalej do kolejnego ośrodka. Najgorsze jest to że dalnej zrobiłabym wszystko żeby mu pomoc
Mój mąż pije od 35 lat Jestem z nim i nie potrafię odejść. Alkoholikiem był mój ojciec,teść i jak miałam nadzieję,że mój związek będzie normalny -mąż po 10 latach małżeństwa zaczął pić. I tak jest do dziś. Zmarnował dzieciństwo naszych córek i moje życie .
Sobie już nie pomogę, ale wiem, że życie z alkoholikiem nie ma sensu.Żadna wielka miłość tego nie zmieni.
To życie na beczce prochu.
Uciekajcie dopóki jeszcze możecie – pozwólcie zmarnować sobie życia.
To jedyne skuteczne wyjście. Bądźcie mądrzejsze niż ja.
Cześć, z moim mężem żyję 18 lat już przez cały czas alkohol i narkotyki ja jestem na terapii od około 2 miesięcy, dużo mogłabym pisać. Mąż miał 2 letni epizod nie picia ale narkotyki zostały. Po dwu letnim okresie niepicia wpadł w gorszy cug alkohol oraz narkotyki codziennie. Chodząc na terapię uczę się co i jak nie robić. Mężowi powiedziałam że chcę się rozwieść ale wtedy to było tylko straszenie. Ostatecznie poszedł na leczenie od lutego nie pije i nie bierze narkotyków przyznam ze widzę że się stara, jednakże ja doszłam do wniosku że chce się rozwieść. Boję się nie powiem bo mamy dzieci. Ja nie chce już płakać myśleć o złych rzeczach których doświadczyłam. We mnie to wszystko tkwi bardzo. A nie chce aby mną już manipulowano emocjonalnie psychicznie. Czy naprawdę będę egoistką jak to uczynię?
Witam.Ja właśnie się z tym zmagam.Małżeństwem jesteśmy 13 lat.Nie zawsze było aż tak źle jak od 2 lat. Mąż zaczął pić ciągami po miesiąc dwa( pił,wstawał tylko po to aby do sklepu iść),stracił pracę,ubliżał straszył.W domu syn.W końcu nie wytrzymałam nerwowo po którymś razie i zgłosiłam go do Komisji Rozwiązania Alkoholowej.Zapadł wyrok że ma kuratora,leczenie stacjonarne i niestacjonarne(luty 2023).W między czasie i po kolejnym ciągu założono mu niebieską kartę.Później za wyzwiska,groźby i bicie itp.został oskarżony o znęcanie.Był na leczeniu w ośrodku ,chodzi do terapeuty itd.Nic nie pomogło! Od tygodnia znowu wpadł w ciąg,pije od rana do wieczora.Ciągle tylko oskarżenia że to moja wina,co ja mu zrobiłam ,mam mu dawać na alkohol bo coś rozwali a za chwilę że przeprasza że kocha.Tego się wytrzymać nie da.Zawsze myślałam że jakoś mu pomogę że my jesteśmy ważniejsi,że po tym wszystkim co się wydarzyło się ogarnie,nic bardziej mylnego.Dzisiaj byłam złożyć pozew rozwodowy.Nic więcej już dla niego zrobić nie mogę,próbowałam wszystkiego!Prosiłam,kłóciłam się, błagałam…i pomagało po jakimś czasie na chwile.Wiem że dobrze robie ale tyle czasu wmawiał że będę,miała go na sumieniu,że sobie coś zrobi itd.On zdaje sobie sprawę że jest alkoholikiem ale twierdzi że ma kontrole.Tylko jaka to kontrola że jak w 1 wieczór wypije kończy po 2 tygodniach bo ciągle chory,umiera ,nie da rady bez alkoholu że chodziaż tylko tyle żeby lepiej się poczuć.To jest temat rzeka.Pozdrawiam😀
Witam, od długiego czasu zmagań się z mężem alkoholikiem,nie mam siły normalnie funkcjonować. Od momentu kiedy zgłosiłam go na przymusowe leczenie odwykowe pije cały czas,robi mi awantury,założona ma kartę niebieska cały czas mnie obwinia i poniza,cały czas stosuje nade mną przemoc psychiczną.Stracil kolejną pracę bo więcej nie chodzi niż chodzi,chce się wyprowadzić ale moja córka 12letnia wpada w rozpacz,jak jej o tym mówię.Co ja mam robić jestem załamana
wyprowadz się. nie czekaj. mój syn w tym wieku też nie chciał sie wyprowadzać a teraz ma 17 lat i juz ma bardziej dorosłe myślenie. nic się nie zmienilo mąż dalej pije. żyję w wiecznym napięciu mam nerwice. trzeba się było rozwiesc 15 lat temu. szkoda zycia i dzieci.
witam kończę terapię alkoholowa chciałbym się zmienić w końcu pokazać że można żyć bez picia lecz żona ma najwidoczniej już ma mnie dość bo mówi że ma już dość nigdy nie dochodziło do awantur itdjak chce jej pokazać że można się zmienić ona się odwraca ode mnie zero wsparcia a ja nie chcę żeby tak to się skończyło pomóżcie bo już nie wiem co robic
Ja też jestem z alkoholikiem jesteśmy razem 4 lata w między czasie odchodził i wracał aż w końcu zdarzyła się historia że zabrali mu prawo jazdy za jazdę pod wpływem wszyscy się od niego odsunęli do kogo się zwrócił o pomoc do mnie pomimo tego że mnie wyzywał od najgorszej obgadywal wszędzie pomogłam mu obiecywał że się zmieni a teraz wszystko zaczyna się od nowa codziennie po 7 albo 8 piw jak ma wolne to już od 6rano leci do sklepu setki po kątach ja zapieprzam robię wszystko w domu a on jak ma wolne to pije i śpi jak proszę go o pomoc to się wścieka wszystkim trzaska i oczywiście kto jest najgorszy ja bo zaczynam bo ja jestem najgorsza a ja mam już tego dosyć ja jestem po chorobie nowotworowej nie pije ani kropli w domu robię wszystko sama a on się zachowuje jak by był panem i władcą nie wiem co mam robić jest okropnym manipulantem robi z siebie przed każdym dobrego i troskliwego i zawsze jest pokrzywdzony a ja głupia się staram o wszystko mało tego zrobił sobie że mnie szofera mam jeździć tak długo po mieście póki piwa nie wypije bo ledwo wyjdzie z pracy to tylko piwo w głowie dużo by tu pisać o jego zachowaniu ale jest poprostu dramat
Witajcie,
Byłam z partnerem 1,5 roku. Poznałam go to był po przebytej zamkniętej terapii 8 tyg. Jest on wieloletnim alkoholikiem. Przebył detoksy, terapię zamknięta i dzienna, wszywki, z 2 czy 3 spotkania aa. Najdłużej nie pił ok. 3 miesięcy. Trzeźwy był wspaniały i pomocny oraz pracowity. Gdy zbliżał się ciąg to pił. Mnie obwiniał bo wyrzucałam go z domu. Pomagałam mu i byłam przy nim jak decydował się na leczenie ale nigdy nie ukończył tego całego procesu jakim jest terapia leki i aa. Zawsze były wymówki. A ja cierpiałam bo kochałam. Bo tylko moja wina, jakim jego rodzina m ie też obarczała ze moja wina i wyzwiska same. Wybaczałam mu i przyjmowałam ale ten sam schemat się powtarzał bo sam nie chciał się leczyć.. Jak sam nie chce. Nawet wielka miłość nie pomoże. A teraz tylko czas aby dojść do siebie. Poczytajcie i słuchajcie własnego serca oraz rozumu bo to nie jest łatwe bo się kocha ale to trwa jakim jest proces leczenia to też trauma gdzie trzeba najpierw od siebie zacząć bo alkoholikowi pomagamy a on nam? Nie bo jest w ciągu. Gdyby sam chciał i walczył to by się było przy nim. Każdy z nas ma wybór i doświadczenie.
Witam
Jestem w związku z alkoholikiem od 10 lat . Wcześniej nie widziałam tego problemu dopóki nie zamieszkaliśmy razem … nie ma dnia bez piwka lub wódki . Wychodzi pod byle pretekstem żeby tylko iść do kolegów i pic . Potem wraca i się zaczyna – wyzywiska bicie wyrzucanie na klatkę schodowa w nocy . Niestety świadkiem tych sytuacji jest nasz kilkuletni syn .
Próbowałam z nim rozmawiać , nic nie trafia . Z pracy go nie wyrzuca bo nie pracuje na stałe , z mieszkania tez nie bo utrzymuje je jego rodzina .
Nie mam już argumentów , wcześniej mówiłam ze dziecko nie powinno tego oglądać ze tak się nie da żyć . Proponowałam mu nawet żeby się zaszył . O terapi nie chce słyszeć bo przecież on nie jest alkoholikiem – tak mówi .
Co zrobić ? Chce mu pomoc bo jak nie pije jest naprawdę fajnym facetem .
Cześć, ja właśnie jestem w takiej sytuacji, że nie wiem co robić. Powiedziałam mu że ma trzy miesiące, jeśli nic się nie zmieni zabieram dzieci i odchodzę. Serce mnie boli bo go kocham i dzieci go kochają. Jest dobrym ojcem a jak nie pije to dobrym mężem. Dla niego przeprowadziłam się, ale mam dokąd wrócić, mam swoje mieszkanie i pracę. Mieliśmy razem tworzyć nasze miejsce na ziemi, ale w tej chwili ja czuję się jak koń i za dużo odpowiedzialności na mnie spada. Jego picie nie jest chyba bardzo zaawansowane, ale dochodzi jeszcze palenie marihuany. Powiedziałam mu, że ma moje pełne wsparcie jeśli rozpocznie leczenie. Powiedziałam też moim i jego rodzicom. Niby czasem wydaje się, że widzi problem, ale jak dotąd nic z tego nie wynika i powiedziałam, że nie będę czekać na nieszczęście. Albo coś z tym zrobi, albo niech sobie pije sam.
Właśnie po 25 latach małżenśtwa, z czego ok 11 z alkoholem w tle doprowadziłam do wyprowadzki męża- alkoholika. Ta choroba postępuje, nie ma co się łudzić, lepiej nie będzie, będzie tylko gorzej. Nie mozna również porównywać różnych przypadków, że ten pije tylko wódkę, a ten piwo- to nie jest alkoholikiem. Mój mąż pil wcześniej wszystko: wino, mocne alkohole. Ostatnio głównie piwo, ale 4 butelki lub puszki dziennie. Koszmar!!! Awantury, obwinianie wszystkich wokół o wszystko, a mnie najbardziej. Byłam winna jego niepowodzeniom, niedobrą matką i żoną; moją winą jest, że nie zrobiliśmy tego, czy tamtego. Moja rodzina przy okazji także została zmieszana z blotem. Do tego przemoc emocjonalna i próba fizycznej, ale tu-wezwałam policję. Dwójka doroslych dzieci nie utrzymuje z nim kontaktu, w pijanym amoku zawsze zapewnia, jak to bezgranicznie ich kocha, tylko w realu zupelnie, co innego pokazuje. Rodzina w rozsypce. Ma jednak wokól przyjaciól, ktorzy nabierają się na jego bajki i manipulacje. Więc generalnie twardego lądowania nie miał i nie łudzę się, że przestanie pić. Ja jednak idę już własną drogą, bo jeszcze trochę i skończyłabym wykończona fizycznie i psychicznie. Tylko, jeśli alkoholik sam chce się leczyć ma to sens. Żadne przymuszanie nic nie da. Szkoda życia. Powodzenia i sily wszystkim wspóluzależnionym życzę
Mogłabyś się do mnie odezwać ? Mam 27 lat. 2 lata byłam x osobą uzależniona. I sama chyba stałam się uzależniona od niego a co najlepsze on mnie zostawił „ bo nam się nie układało „
Witajcie.
Jesteśmy małżeństwem 18 lat.Moja żona od około 5 pije b. dużo tzn wieczorami gdy cała rodzina śpi ona siada w kuchni i pije wino….lub dwa. prawie codziennie,poczym rano do pracy jechała samochodem…od 3 lat ją proszę o pójście do psychologa, zwodzi mnie ,że ona tego nie potrzebuje.Raz nawet obiecała pójść ale jakoś się to rozeszło po kościach….
Po 18 latach nie palenia ,nagle bez powodu zaczeła palic znowu.I teraz słyszę co dziennie że ona już nic nie może ..pić nie może, palić nie może itp.Zabrałem kluczyki od ,auta -powiedziałem że odzyska jak pójdzie na terapię. Mamy 3 jkę dzieci 17 lat,14 lat,12 lat,A ona wyprowadziła się do innego pokoju gdzie codziennie w szafkach za bielizną chowa nowe wina a puste butelki wynosi w torebce i gdzieś wyrzuca..by rodzina nie widziała.Ciągle ją potajemnie kontroluję ile wypija co robi , gdzie chowa alko itp żyję martwieniem się tym.Jestem dla niej bardzo dobry chyba ją zagłaskuje….staram się przytulać powtażać że jest dla mnie miłością życia ,bardzo ważna, daję zawsze dużo czułości…a gdy dziecko nie pozwala jej na zakupach kupić wina to ona sama i tak sobie po nie zajedzie… Finansowo stoimy bardzo dobrze ona pracuje i ma 3 x dodatek na dzieci , ja zarabiam bardzo dobrze więc nadal większość rodzinnych wydatków pokrywam ja – weekendowe egipty…koszty dzieci itp więc ona ma dość na swoje kryjome picie… . Czuję się wykorzystywany ,smutny że wybiera nałogi niż dobre zycie z rodziną. A mnie określa jako człowieka despotycznego co musi wszystko kontrolować i wszystko wiedzieć , a ja chcę poprostu spokojnie żyć.Ja nie nadużywam alkoholu i nigdy nie maiłem z tym problemu.Ona jest sirotą z 2 siostrami ,rodzice się zapili….gdy miała 12 lat….Żal mi naszych dzieci które już jak ja mówią mamo nie pij…. nie wiem co robić z jednej strony powinna opóścić dom – i iść się staczać gdzie chce…..a z drugiej dzieci to bardzo przeżyją …narazie myślę intensywnie o terapi dla mnie i dzieci współuzależnienia.. heh a można by żyć sobie spokojnie szczęśliwie mamy wszystko zdrowie dom prace…. jak to ona mówi mam już 45 lat i nie będę jej niczego zabranial…co pić nie mogę palić niemogę …ja nic nie mogę ….smutno
Witaj
Straszne to bardzo i przykre…współczuję bardzo…ja od 8 kwietnia wdowa😭zapił się na śmierć w aucie …nie potrafię się z tym pogodzić😭 zyje w poczuciu winy że ten 5 raz nie pomogłam…
Proszę porozmawiaj z nią na spokojnie ,wyjdzie na spacer sami ,zapytaj dlaczego to robi jakie konsekwencje niesie uzależnienie itd postrasz ostatecznie rozwodem a wcześniej przymusowym leczeniem …musisz nią potrząsnąć żeby się ockneła bo będzie za późno…przykro mi taka prawda…mój nawet prawo jazdy stracił w zeszłym roku …dotknął dna…wytrzymał 8 miesięcy niestety kolejny ciąg tygodniowy okazał się śmiertelny…szkoda człowieka 46 lat,po alkoholu nigdy nie był agresywny,pił zawsze w samotności tak cenił swoją samotnie jak to określał …teraz z perspektywy czasu i analizowania wszystkiego wiem że nie akceptował siebie,miał kompleksy a na zew tego nie zdradzał…żył tylko moimi problemami a i sobie nigdy zawsze skryty…jak nie pił był cudowny,pomocny,kochany,dobry i zawsze troskliwy Choć potrafił się w sek wkurzyć o blachostki …mimo nacisków nigdy się szczerze nie chciał uzewnętrznić …szkoda można było iść na terapię ,brać leki teraz dotarło do mnie że miał depresję i jak miał doła pił …a to najgorszy rodzaj depresji zapinanie depresji poczytaj o tym…pewnie żona też ma depresję,z czymś się mierzy…nie potrafi się otworzyć …spróbuj dotrzeć do niej jak to nie pomoże przymusowa terapia jak nie postrasz rozwodem …możesz nawet napisać pozew taki fałszywy wiesz o co chodzi…Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego i powodzenia 😊
Na tą chwilę cała rodzina chodzi do psyhologa udało się mi zaciągnąć żonę do P.Psyholog- dzieci też poszły .Ja równierz korzystam .Ale żona dopiero była 1 raz…pije dalej co dziennie po kilka piwek czasem zapije winem… niby mniej ale co dziennie jak nie piwo to cydr….jak nie cydr to wino codziennie ją czuję i widze….Długa droga zobaczymy,….
Krzyś. Jeśli jeszcze tu jesteś daj znać. Przeszedłem.przez to samo.
Witaj Krzyś czy jesteś jeszcze tutaj obecny?
Czasem brak sił na jakikolwiek ruch.. Tak bardzo mocno staram się przestać go kochać ale po prostu nie umiem, ma tylko 38 lat a przepił pół życia, zero uczuć zero emocji empatii. Jest aktywnym alkoholikiem ma świetną prace, pieniędze.. A ja jestem zerem szmatką i debile, i tak od rana do wieczora.. Ale najgorsze jest to, że bym za niego oddala życie.. Bo swojego po pro nie mam. Ratujcie się kobity, serio
Dlaczego w tym artykule to facet jest uzależniony? Pomyślał ktoś, że może być odwrotnie? Nie, bo to kobieta musi być ofiarą. Dlatego facetom w związkach z uzależnioną kobietą jest 10x trudniej.
Mój narzeczony pił od 15 lat raz mniej raz więcej. Ostatnie dwa lata to ciągi alkoholowe 2-3 tygodnie picia od rana do nocy, przebudzał się tylko po to żeby wstać i iść po alkohol. W końcu zdecydował się na terapię. I tu niespodzianka terapeuta zdiagnozował go jako kogoś kto nie jest alkoholikiem. Powtarzał to jemu przy każdym spotkaniu a teraz narzeczony twierdzi że picie to jego wybór i on chce żyć normalnie i pić. Bo tak robią wszyscy. Terapia to nie zawsze wyjście. Czasami tylko potrafi zaszkodzić jeśli trafi się na kogoś kto nie ma pojęcia o alkoholizmie. Wybór tego konkretnego człowieka na terapeutę przyniósł jeszcze więcej szkód. Pierwszy raz spotkałam się z sytuacją gdzie terapeuta pacjentowi opowiada o swoim życiu rozwodzie i zaproponował żeby narzeczony mnie zabrał na spotkanie terapeutyczne.
Jestem z moim mężem 16 lat w tym 4 lata po ślubie. Przez pierwsze lata było naprawdę fajnie choć niestety, każda impreza kończyła się awantura ponieważ dostawal po alkoholu białej gorączki. Wtedy mu to wybaczałam bo było to sporadycznie teraz walczę z tym w każdy jego dzień wolny, jestem w pracy i tylko myślę, że jak wrócę będzie pytanie :mogę wypić piwko a po piwku zachciewa się czegoś więcej czyli setka lub dwusetka po czym znika na całą noc. Zawsze słyszę, że to moja wina, że ja go źle traktuje, fakt mam wybuchowy charakter ale często jestem spokojna w i proszę zeby nie pił zeby nie szedl do sklepu jak widzę brak reakcji to wtedy krzyczę i jestem nerwowa bo już sobie nie radzę. Mamy 3 letnie dziecko i 2 duże kredyty nie mam odwagi odejść i nie mam gdzie bo moi rodzice nie żyją nie mam rodzeństwa a na dodatek mąż skłócił mnie z babcia i ciocia bo stanęłam po jego stronie. On twierdzi że jak pójdzie na terapię to nie będę miała za co żyć bo są kredyty i nie mam dokąd pójść. Tak naprawdę od 2 lat nie mieliśmy wspólnego mile spędzonego dnia, dzień w dzień sie kłócimy i nie odzywamy. Czuję że tracę życie że zasługuje na szczęście.
13 lat razem, prawie 3 lata po ślubie. Alkohol byl w naszym zyciu zawsze. Pilismy razem, wieczorkiem na rozluznienie. Po jakims czasie mezowi kieliszek czy 2 przestaly wytarczac. Zrobila sie z tego butelka wina na dobę, potem 2, potem nawet 3. Z czasem wino przestalo wystarczać i przerzucil sie na mocniejsze trunki, litr brandy na dobe zrobil sie norma. Klopoty ze snem, z zoladkiem, pojawily sie problemy neurologiczne, dretwienie nog, biegunki, utrata wagi i wodobrzusze, pobyt w szpitalu i odtruwanie. To go troche otrzeźwiło, ale nie do końca. Bo pierwsze po co sięgnął po wyjsciu ze szpitala to była brandy. Od tego czasu minal prawie rok. Rok wzlotow i upadkow, tygodni niepicia przerywanych tygodniami picia. Ja juz nie daje rady, mam mozliwosc odejscia – wlasne mieszkanie. Ale to poczucie winy ze go zostawie i strach o jego zycie nie pozwalaja mi na ten krok. Kilka razy odchodzilam, ale wracalam. W sumie sama pytam sie do kogo??? Do meza ktory tygodniami sie nie myje? Ktory czasem nawet nie spyta jak sie mam? Czemu ja sobie to robie???? Jak z tego sie wyrwac?
To ja też dorzucę coś od siebie… 15 lat w małżeństwie 4 dzieci i on niestety z postępującą chorobą alkoholową… w tej chwili zaszyty poraz 3, zabrane prawojazdy czeka na sprawę w sądzie. Dka otoczenua wzorowy mąż i ojciec dla mnie kat. Stosuje wobec mnie przemoc psychiczną i ekonomiczną, do tego mnie zdradza. Ja ciągle go ratuje i błagam żeby się zmienił dla naszych dzieci i głupia mam nadzieje że kiedyś to nastąpi. Moje współuzależnienie jest tak ogromne że wydaje mi się że pomimo tego wszystkiego ja go nadal kocham i nie potrafię odejść. To jest dramat jak sobie z tym poradzić pomocy…